Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/043

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jest? Odpowiadała: «nic! nic!» — jakby z niecierpliwością, ale widziałyśmy, że to nieprawda. Celina poczęła nalegać. Wówczas Anielka uniosła się, co pierwszy raz w życiu widziałam, i zawołała: «Czemu mnie tu wszyscy męczą!» Potem zaraz dostała jakichś spazmów, czy serdecznego śmiechu. Przeraziłyśmy się okropnie i ja poleciałam do ciebie. Chwała Bogu, że to już przeszło. Płakało tylko biedactwo i poczęło przepraszać nas obie za swoje uniesienie...
Ja milczałem, bo mi się serce darło na strzępy. Ciotka poczęła chodzić wielkimi krokami po werendzie, nareszcie stanęła nademną i wziąwszy się pod boki, ozwała się:
— Wiesz, co mi się zdaje, mój chłopcze? Oto my tego Kromickiego wszyscy niedość lubimy — bo i Celina niebardzo go znosi. Dziwna rzecz, on aż nadto stara się wkupić w nasze łaski, a ciągle ma minę intruza. To źle z naszej strony. Anielka to widzi i cierpi nad tem...
— Czy ciocia myśli, że ona go tak bardzo kocha?
— Oj, zaraz: bardzo, bardzo!... Kocha go, bo jest jej mężem — i naturalnie, że jej przykro widzieć, jak go źle traktujemy.
— Ale kto go źle traktuje? Mojem zdaniem,