Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/042

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czynami, został już przerwany. Mając zupełnie jasne przekonanie, że lepiej jest rzucić się ze skał, niż się zastrzelić, szedłem jednak do willi po rewolwer. Dlaczego? Nie wiem. Wiem tylko, że spieszyłem się coraz bardziej i że wbiegłszy pędem po schodach na górę, począłem szukać klucza od kufra, w którym był zamknięty rewolwer. Nagle wytrącił mnie z tej kolei wyłącznego myślenia o samobójstwie odgłos szybkich kroków po schodach. Błysnęła mi myśl, że to może Anielka odgała moje zamiary i spieszy im zapobiedz. Tymczasem drzwi otworzyły się gwałtownie i ujrzałem w nich ciotkę, która zawołała zdyszanym głosem:
— Leonie, biegaj po doktora, Anielka zasłabła!
Usłyszawszy to, zapomniałem o wszystkiem innem; wybiegłem z willi bez kapelusza i po upływie kwandransa sprowadziłem lekarza z hotelu Straubingera. Gdyśmy przybyli, było już wszystko dobrze. Doktor poszedł do Anielki, ja zaś zostałem z ciotką na werendzie i wypytywałem, co zaszło.
— Przed pół godziną — mówiła ciotka — Anielka wróciła z twarzą tak rozpaloną, że zaraz obie z Celiną poczęłyśmy pytać: co jej