Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.1.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja poznałem je wypadkiem w Rzymie, na Corso.
— To był szczęśliwy wypadek!
— Najszczęśliwszy w mojem życiu.
— Może w czasie karnawału?
— Gdzietam. Któregoś rana szedłem na via Condotti, wtem patrzę, jakieś dwie panie, jasne blondynki, widocznie matka i córka, rozpytują złą włoszczyzną o Kapitol. Mówiły: «Capitolio», «Capitole», «Capitol» — i nikt ich nie mógł zrozumieć z tej prostej przyczyny, że, jak panu wiadomo, mówi się: «Campidolio». Poznałem, że Polki, bo już mam do tego oko. Ucieszyły się ogromnie, kiedym do nich zagadał po polsku; ja się także ucieszyłem i nietylko pokazałem im drogę, ale sam zaprowadziłem je na miejsce.
— Nie uwierzy pan, jak mnie zajmuje pańskie opowiadanie. Poszliście więc razem?
— Poszliśmy razem. Po drodze patrzę, panienka, jak topolka; zgrabna, ładna, głowa mała, uszy, jak na model, dużo wyrazu, a rzęsy poprostu złote. Coś podobnego tylko u nas się zdarza; tego tu pan nie zobaczysz, chyba w Wenecyi, i to rzadko. Podobało mi się też, że się bardzo zajmowała matką, która była bardzo stroskana niedawną śmiercią męża. Pomyślałem,