do mnie wieczorem; włóczyliśmy się aż hen, ku termom Karakalli, poczem zaprosiłem go do siebie i siedział blisko do północy. Miałem z nim rozmowę, którą zapisuję, bo uczyniła na mnie pewne wrażenie. Łukomski trochę się wstydził swego wybuchu przy konającym Gallu, ale ja umyślnie począłem mówić o kraju, wydobyłem z niego wszystko, co mu leżało na dnie serca, i w końcu, gdy zaczęło być między nami jakoś cieplej, powiedziałem:
— Wybacz, panie Józefie, pytaniu, ale doprawdy nie rozumiem jednej rzeczy: oto dlaczego człowiek, który tak, jak pan potrzebuje wkoło siebie swojskiego otoczenia, nie postara się o towarzyszkę z kraju. Tego wrażenia ojczystego, które ona dać potrafi, nie da panu ani pańska pracownia, ani pańscy pomocnicy, nie mówiąc już o Kruku i Kurcie.
Łukomski uśmiechnął się i pokazując mi pierścionek, rzekł:
— Ja się właśnie żenię. Czekamy tylko na wyjście żałoby po ojcu mojej narzeczonej. Za dwa miesiące jadę do tych pań.
— W okolice Sierpca?
— Nie, one pochodzą z pod Wiłkomierza.
— Cóżeś pan robił w Wiłkomierzu?
Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.1.djvu/214
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.