Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a chociaż między nimi się rozpaskudził, Bóg łaskawy pozwolił mu pragnąć księdza. Trzeba mi go na śmierć dysponować«. — Mój księże, ty lepiej znasz swoją rzecz niż ja, ale pozwól sobie tylko powiedzieć, że blizko trzech mil do obozu; jeśli ma przededniem umrzeć, byś i jak leciał, w porę nie trafisz, trupowi nie pomożesz, a wpadniesz w ręce, co ciebie umęczą; a jak moi spostrzegą, że ciebie niema, to ja rady nie dam. Czart porwij Moskala, a wolisz się wyspać. — »A nie godzi się tak mówić, panie starosto. Pan Jezus dał się umęczyć za tych łotrów jak i za nas. A że czasu mało, to pokój dobry. Kiedy Bóg każe mnie tam iść ze sobą, poradzi bym w porę trafił; a ja dlatego jutro będę miał mszę — świętą w naszym obozie«. — Ale czy tylko powtócisz! — »Na którą godzinę pan starosta każesz wrócić — wrócę. A kiedym to ja panu był nieposłuszny?« — Kiedy tak, każę ci księże przed ośmą z rana powrót twój mnie zameldować. Ruszaj więc z Bogiem, dokąd on ciebie poprowadzi: ale pamiętaj, że mnie w największej niespokojności zostawiasz. Weźże przynajmniej jakiego mojego konia, bo z twoim podjezdkiem nie daleko zajedziesz. — »Ja piechotą trafię, byle pan mnie kazał przeprowadzić za przednie czaty, aby mnie nikt nie zatrzymał; bo tu tylko pan masz prawo rozkazy dawać«. — »Panie Januszu!« obrócił się pan Puławski do pana Goreckiego, przytom-