Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/461

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bierali się do spoczynku. Ksiądz Marek, widząc JW. chorążego cierpiącego, obwinął mu nogę w swoją opończę, a sam w habicie tylko siedział. Ale to jemu bolu nie zmniejszyło, stękał coraz mocniej, a nakoniec się odezwał:
— Oj boli! Kto w Boga wierzy, dobij! bo więcej nie wytrzymam. Księże Marku! jam patrzał na twoje cuda: zrób żeby mnie noga nie bolała; większą u Boga mieć będziesz zasługę, niż za swój brewiarz.
— Poradzić ci nie mogę, panie regimentarzu; wola Pana Boga, byś cierpiał.
— Otoś mnie pocieszył, księże Marku. A co ja Panu Bogu winien, by się nademną nędznym pastwił?
— Nie bluźń, mości chorąży, ani wchodź w boskie rozporządzenia, ale ufaj, że one zawsze są sprawiedliwemi. Oj! gdybyście mogli pojąć, jaka jest potęga w cierpieniach, nie tak bylibyście niecierpliwi. Kiedy bydlę się męczy, mnie żal, bo nienagrodzonej doświadcza krzywdy; ale człowiekowi kiedy Pan Bóg cierpienie posyła, daje mu wielki skarb, byle z niego korzystał. Uderz się w piersi, panie regimentarzu, a wyznaj, że chociażeś godny ze wszech miar, nie bez tego, byś nie miał coś do przemazania w rachunku twoim z Panem Bogiem. Teraz cierpisz na ciele, a może kiedyś za nadto mu dogadzałeś; twój spowiednik lepiej wie, a coś tylko nabroił, dyabeł natych-