Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/445

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jestem szlachcicem; a kiedy kto się odgraża do nahajów, dufając że mocny, to i ja nie słaby!
Posławszy potem po księdza Szukiewicza, powiedział mu:
— Waszeć biedy narobił, panie kochanku; starajże się to odrobić.
Perswazya pana Michała Rejtena, a zapewne i głos sumienia, przekonały pana strażnika, iż zaniechał myśleć o pokrzywdzeniu pana Scypiona; ale z niecierpliwością czekał wyzwania, bo czując się być upokorzonym, okropnie się zawziął. Nie długo czekał. Pan Scypion udawszy się do pana Borejszy, porucznika chorągwi księcia wojewody, który z jego ojcem kilkanaście lat kolegował, kiedy obaj byli towarzyszami, objaśnił mu wszystko co do najdrobniejszych szczegółów, i uprosił go, aby raczył od niego kulkę zanieść panu strażnikowi. Pan porucznik nie odmawiając tej posługi synowi kolegi, poszedł w poselstwie do pana Rysia. Że zaś miał z nim dawną zażyłość, a do tego był człowiekiem dojrzałym, walecznym i w podobnych wypadkach doświadczonym, nie zaniechał mu przekładać: iżby najwłaściwiej było, żeby pan Scypion, jako go już raz publicznie przepraszał za psotę, tak znowu swe kroki do pojednania powtórzył, do czego ma nadzieję jego nakłonić, byle ze swojej strony pan strażnik dał słowo, że się da przeprosić i wzajemnie przeprosi za nieprzyzwoite wymówki i pogróżki, uczynione z mo-