Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/401

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

obietnicy? Albo to szlachcic, żeby ze mną w umowy wchodził! A haki, a kleszcze na zuchwałego chłopa.« Czy ja was nie znam!
— Panie Pawlik, wszak ja wam dobrze życzył: sam przyznaj, czyś mało łask doświadczył odemnie. Czy wam bronię leszczynę palić na proch? Czy nie pozwoliłem trzem twoim parobkom ze skarbowemi podwodami iść do Krymu za rybą soloną? Czy na Filipówkę nie kazałem wam wydać na twój znaczek z magazynu całej kufy gorzałki? Przyznaj, panie Pawliku, że tobie w naszym lesie jak w raju.
— Aha! teraz »panie Pawliku«, bo strach ma wielkie oczy: będzie tego dobrego gołemu za pazuchę. Ja wielmożnemu panu krótko powiem co być może. Niech pan zostawi mi zakład, że moich ludzi odeszle, a ja pana wypuszczę. Rozumie się, że na pamiątkę zostawicie mi co macie pieniędzy przy sobie.
Miarkujcie panowie bracia, co tu się działo ze mną, który kilkaset czerwonych złotych miałem przy sobie!
— Kiedyś tak niewierzący, panie Pawliku — odrzekł pan łowczy — puśćże mi syna i gościa, a ja u ciebie zostanę jako zakładnik.
— Tak nie będzie. Ja wielmożnego pana puszczę, a syna zatrzymam: prędzej wykupi ojciec syna, niż syn ojca; a paniczowi się nic złego nie stanie, że u nas przenocuje.