Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/315

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rabunków i gwałtów się dopuścili po niektórych domach szlacheckich. Dlaczego ten mandat i na samego księcia nie był położony, domyśleć się nie umiem; chyba jedynie w celu, aby księcia od przyjaciół jego odłączyć i w nich ku niemu nieufność wzbudzić. Jeżeli taka była myśl, to pożądanego skutku nie otrzymała. Młodzież nowogrodzka hulała sobie w Nieświeżu, a książę wcale do czego innego ją przygotował, niż do stawiania się na wezwanie kapturów. Ale pan Wołodkowicz przymusiwszy woźnego do zjedzenia pozwu, z którym ten przybył, napisał przez niego do pana Chreptowicza, że na termin stanie z patronem swoim, którego woźnemu pokazał. Był to nahaj rzemienny z boćkowskiej fabryki; bo on miał trzy nahaje: rzemienny na pana Chreptowicza; jedwabny, przeznaczony panu stolnikowi Poniatowskiemu, co już otwarcie szedł do korony; a trzeci z nici złotych pleciony, na księcia-biskupa wileńskiego, kniazia Massalskiego. Poczem dobrawszy sobie sześciu tęgich rębaczy, nadwornych nieświezkich, i dwóch z bandy albeńskiej: Węcławowicza i Wazgirda, jedynych do nadstawiania łba, puścił się do Nowogródka, i chociaż rota stała w mieście, prosto poszedł ze swoim pocztem na ratusz. Jak go pan Chreptowicz przez okno zobaczył, tylnemi drzwiami umknął, nie poglądając poza siebie, i aż w klasztorze Dominikanów się oparł. Pan Wołodkowicz przyszedłszy do izby