Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rakternik — i pokazując swój szkaplerz, dodał: — Cały mój inkluz, innego nigdy nie miałem.
Umówił się cyrulik, żeby co nocy po niego przyjeżdżano; a szanowna nasza gospodyni, pani Kleczkowska, której jako i jej mężowi powierzyliśmy, co za wielkiego człowieka mają w swoim domu, miała o nim staranie jak o rodzonym ojcu. Dobrze nam szło przez tydzień: pan marszałek zaczynał przychodzić do siebie i na jednej nodze skacząc, przenosił się już z łóżka do kufra pani Kleczkowskiej, na którym siadywał, aby nie nadto zleniwieć. Cyrulik robił nam nadzieję, że za parę tygodni najdalej na koniu będzie mógł siedzieć. Ale w Mszczonowie stała komenda moskiewska: bo pan wojewodzie wołyński przed Suwarowem nie umknął i w kilka dni po rozstaniu się naszem rozbity, dostał się do niewoli z mnóstwem ludzi, gdyż z trzechset przeszło żołnierza, co ich miał jeszcze, ledwo pięćdziesiąt uszło a resztę Moskale zabrali lub pobili. Otóż Suwarow dowiedziawszy się od jeńców, że Sawa ranny w mszczonowskiej potyczce, niewiadomo gdzie się podział, wnioskował sobie, ze koniecznie musi się ukrywać gdzieś niedaleko. A że jemu bardzo szło o to, aby go dostać, raz, że to był jeden z najdzielniejszych wodzów Konfederacyi, powtóre, że chciał na nim pomścić się wielu drewiczowskich huzarów, którym pan marszałek płacąc za ich okrucieństwa, kazał ręce i nosy poodrzynać — oddzielił