Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żonę siostrzeniec księcia: — Panie kasztelanie, a jużci to za nadto posunąłeś się; chyba stworzyć trzeba takiego obywatela, coby wymówkę do osoby jego zregulowaną uważał być krzywdą całego województwa. — Na to kasztelan: — Ponieważ wszyscy dopuszczają mnie krzywdzić, więc ja nie czując się bezpiecznym w domu pana sędziego, wyjeżdżam. — Sędzia prawdziwie był w rozpaczy: klęczał przed drzwiami, prosząc kasztelana, ażeby mu tej krzywdy nie robił, wynosić się z domu. Ale książę pan, widząc frasunek sędziego, przybliżył się do kasztelana, mówiąc: — Panie kolego, odpuść mnie to, com ci żartem powiedział. — Poprzestał na tem kasztelan i miał słuszność, bo gdyby się był wahał, tobyśmy się wszyscy obruszyli; nie wiedzieć, co mu do głowy przyszło, jakby konfidencya księcia mogła kogo obrazić. Rozgniewał się wójt gdański na króla polskiego. To też my wszyscy zrozumieli, że jeśli książę niby się uniżył, więcej to uczynił dla sędziego, niż dla niego samego. Ale też niedługo potem na ustępie wyszturchaliśmy porządnie pana Adamowicza, jego plenipotenta, który po swojemu o tem zdarzeniu rozpowiadał z krzywdą księcia, a jako o słyszanej rzeczy, bo z nami w Omniewiczach nie był. Skutkiem tego wypadku kilkunastu nas jurystów z takowego regestru zapozwanymi zostali, a na mnie się zmełło. Bo gdy wizya odkryła, że Adamowiczowi część czupryny