Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wręczając mu go, powiedział: — Zanieś to odemnie twojej żonie. — Wawrzyniec ledwo nie oszalał i cały dzień chodził nabuńdziuczony jak indyk. Jeszcze nazajutrz, kiedy przyszedł na folwark, upominając się u dyspozytora o owies dla gościnnych koni, kiedy mu ten powiedział: — Ach, mój Wawrzyńcze, czy nie przesadzasz? — Wawrzyniec odpowiedział: — Przesadzasz, przesadzasz; to ja to niby doliczyć się nie potrafię, to ja niby głupi, a niechno jegomość pójdzie do księcia pana i zapyta go, czy Wawrzyniec głupi; Bóg i ludzie wiedzą, że książę pan mnie zna i wczoroj odrazu mnie poznał, i tak mnie powitał, jak gdybym był wielmożnym; toć już zdaje się, że mnie nikt za głupca trzymać nie może. — A że ja to wszystko z alkierza słyszał, za boki trzymałem się ze śmiechu
Trzy dni hulaliśmy
Książę był ciągle w przedziwnym sosie, animował do kielicha, tak że sędzia aż płakał z rozrzewnienia. Między inne zdrowia, książę sam wniósł prześwietnej palestry i każdemu z nas jakąś grzeczność powiedział, a gdy ja z innymi przybliżyłem się do niego, rzekł: — Sewerynie kolego, wasze był kiedy de hajda, a teraz de jury; kiedyś to my nieprzyjacielskie łby płatali, a teraz przyjacielskie lampy. Ja mu padłem do nóg jak długi: Niech książę pan tylko piśnie, dobre czasy nam wrócą, a pan stolnik litewski