Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/558

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gmina, zajęta wyższemi kwestjami ducha, nie mogła jak należy pilnować stworzonego dawniej przez Hansena konsumu, który miał uniezależnić chłopów. To też sklep Villinga stał się napowrót punktem zbornym, gdzie pełno było od rana do wieczora i gdzie musiał zajść co najmniej raz na dzień każdy Vejlbijczyk celem spędzenia bodaj godzinki na plotkach i paleniu tytoniu.
Z rodziny Emanuela przybyła tylko pani Betty i brat Karol, oficer gwardji, ubrany po cywilnemu. Ojciec nie odważył się na uciążliwą podróż. Zesłabł już bardzo i obawiono się, że nie przeżyje zimy.
Na własne życzenie Emanuela pochowano go na skibberupskim cmentarzu, nad samotnym fiordem. Zawsze z miłością wyrażał się o tem miejscu i pragnął lec obok swego syna, na łonie ciszy uroczystej, przerywanej jeno szumem fal i krzykiem mew. O starym kościele, z którym związane były najszczęśliwsze chwile jego życia, snuł ciągłe fantazje podczas ostatniej choroby. W chwilach świadomości opowiadał pielęgniarce o swym ślubie, o licznym strojnym orszaku, biskupie, który doń wyszedł w pełnym ornacie, oraz powrocie nocą do domu, kiedy się wzgórza podnosiły na kolumnach z płomieni. Chciał również szczegółowo rozpowiadać o plebanji Vejlbijskiej, ale pielęgniarka powstrzymywała go, bowiem wspomnienia te wstrząsały nim zbyt silnie. Płakiwał często desperacko, albo trwał w niemej rozpaczy, dumając o zmarnowanem szczęściu. Wkońcu pragnął już tylko zobaczyć żonę i dzieci swe, ale gdy prośb jego, za zbliżeniem się śmierci wysłuchano i posłano po rodzinę, było już za późno. Zmarł tejże nocy. Ostatnim wysiłkiem zlecił, by powiedziano odeń Hansinie, że jej dziękuje i bło-