Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/378

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Oczywiście wójt! O kimże innym myślisz? — rzekł Hansen nastawiając uszu.
— Do czego się przyznał wójt? Mów, nie rozumiem ni słowa.
— Przyznał się wreszcie, że żył w nieczystości. Kilku z nas miało już dawno podejrzenie, ale trudno nam było uwierzyć, by tak dalece zapomniał o tem, co Bóg powiada o wszeteczeństwie, człowiek stojący na czele chrześcijańskiej gminy, oraz przywódca postępowego stronnictwa politycznego. To też poszliśmy doń w kilku dziś rano i zażądaliśmy, by się oczyścił z zarzutu. Wówczas przyznał, że od czasu śmierci żony żyje nielegalnie z grubą Sidsą.
— To chyba niemożliwe, co powiadasz! — zawołał Emanuel. Pobladł śmiertelnie, a ziemia zachwiała mu się pod nogami, tak że chwycił mocno laskę.
— Wszyscy tem jesteśmy oburzeni i sądzę, że należy zwołać co prędzej radę gminną, by sprawę poddać rozwadze. Chciałem wstąpić na wieczór do ciebie, by obmyślić sposób zmycia z gminy tej plamy.
Emanuelowi wydało się, że w słowach tkacza tętni skryta radość, wywołana bliskim upadkiem wójta. To też powiedział:
— Dziwi mnie jednak, że ty właśnie tak gorliwie zajmujesz się tem, Jensie Hansenie. Wszakże twojem to było wyłącznie dziełem, że Hans Jensen został pierwszą osobą w gminie. Pamiętasz chyba, że wielu z nas miało wątpliwości... bo przeszłość jego nie była bez plamy. Powiedziałeś wówczas, by na to nie zważać, że jest to człowiek najodpowiedniejszy i tem nas uspokoiłeś. Jeśli nastąpiła pomyłka, to w pierwszej linji sam za to odpowiadasz.