Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/377

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie pojmuję tylko jego zacofanych przekonań politycznych... to dziwne!
— Doktor Hassing nie zajmuje się polityką, o ile wiem... — odparł Emanuel.
— No tak, nie mówię przecież... Ludzie powiadają, że używa świata póki służą lata... także słyszałem, jak tam jest w jego domu... pono wielka wystawność i ciągłe rozrywki... ciągłe drażnienie nerwów. Muszą tam też wieść zgoła lekkomyślne i bezbożne rozmowy...
Emanuel przestał słuchać. Idąc w milczeniu, zadumał się ponownie nad bezgraniczną nędzą i upadkiem mieszkańców lepianek nadbagiennych, a przyszło mu też na myśl, że obok siebie ma właśnie człowieka, który wyszedł z bagna upodlenia. Tkacz Hansen urodził się w takiej lepiance, ojciec jego był świniopasem w dobrach rycerskich Tryggerlöse, w parafji westerbijskiej, a on sam w młodych latach pasł owce właściciela. Nie rozwodził się nigdy szeroko, ile razy byłą mowa o tych czasach, ale powszechnie twierdzono, że był świadkiem obicia kijem ojca swego przez chlebodawcę i że to wydarzenie pozostawiło ślad głęboki w jego umyśle, oraz zadecydowało o całem dalszem życiu.
Emanuel doznał wielkiego bólu w sercu, wspomniawszy, ile dla rozwoju duchowego zaczerpnęło to dziecko niedoli, nie z dzieła miłości, ale z aktu brutalnej przemocy.
Z myśli tych wyrwał go tkacz, który stanął i powiedział:
— Wiesz zapewne już, że się przyznał?
— Co? Kto się przyznał... do czego? — spytał Emanuel zmieszany.