Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mówcą. Wdzięczny jest Bogu, że raczył obrać go za narzędzie swoje i pobłogosławił mu, tak że mógł wyrzec wielkie słowo w wielkiej chwili.
Przerwała im Abelona, która od progu zawiadomiła donośnym głosem, że obiad na stole. W tej samej chwili podniosła się babka z zamiarem odejścia. Emanuel usiłował ją nakłonić, by została na obiedzie, ale oświadczyła, że musi czekać na Krysta Hansena na drodze do młyna i czas już najwyższy tam się udać.
— Muszę wracać, uspokoić dziadka. Chodzi po całym domu i trapi się, sądząc, że zaszło jakieś wielkie nieszczęście.
Zapięła płaszcz i zawiązała kapelusz pod brodą. W drzwiach zwróciła się raz jeszcze do chłopca, uśmiechnięta i, skinąwszy mu głową, powiedziała:
— Przyjdźże do nas w niedzielę. Dostaniesz pysznej babki na mleku, o ile do tej pory ocieli się krasula! — Zwróciła się potem do Emanuela i dodała: — Dziadek sprzedał czarnulę, ale strasznie liche ceny w tym roku.

Górny koniec długiego stołu w sali nakryto brunatnem płótnem woskowem, a na niem ustawiono dwie wielkie misy gorącego kapuśniaku z wędzonką, oraz dzban wody z drewnianą przykrywką i położono połówkę czarnego chleba. Emanuel zasiadł u końca zastawy, po lewej, pod oknem zajęli miejsca Niels i stary Soeren, pastuch plebański. Było to coś w rodzaju trzyłokciowego szczątku maszyny roboczej, zrobionego z samych kości i stawów, na szczycie zaś sterczała mała, pochylona główka z ogromnemi, zajmującemi większą jej część szczę-