Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wspólnik firmy Ejteles i Sp. Nie mówiąc nic, zrzucił paltot, poklepał starca po ramieniu i siadł przy stole.
— No stary do roboty!
Apenszlak zapalił lampę i zajął miejsce po drugiej stronie stołu, zawalonego papierami i księgami handlowemi.
— Co nowego? — pytał dalej pan Natan.
— Oto listy. Landsperger pisze, że w tych dniach będzie duży interes. Można zarobić gruby grosz. Ale żąda zbyt dużej prowizji. My nie możemy dać takiej. Przecież i my musimy coś zarobić.
— Pokaż list.
Pan Natan zaczął się wczytywać w piękne charakterem handlowym skreślone pismo listu. Tymczasem Apenszlak coś sobie przypomniał.
— Ale, ale — rzekł — z jakiego interesu Joachim żąda od ciebie pieniędzy?
Twarz pana Natana zachmurzyła się.
— Et, głupi, przypomina mu się zawsze jakiś stary interes, który robiliśmy razem i z którego niema nic.
Apenszlak spojrzał na pana Natana podejrzliwie. Ten machnął ręką. Pytał dalej:
— Cóż, transporty zagraniczne dla Zyskinda i Rajnmana poszły dalej?
— Już od tygodnia.
— Faktury są dobre? Plomby, jak się należy?
— Lepszych nie potrzeba.