to zgromadzenie wielce urozmaicone: znajdowali się tu kupcy, handlarze, lichwiarze, wyrobnicy, gentlemanowie i nawet... kobiety.
W głębi piwnicznej izby, na kupie różnych przedmiotów, stał w tej chwili, otoczony kołem głów, młody brunet, o niewielkich faworytach. Poznajemy w nim barona von Rajta.
— Ten człowiek — wołał on z dziką energją na chwilę przed przybyciem pana Natana — jest zdrajcą. „On sam“, w którego imieniu działam, powierzył mu stanowisko, na którem odnosząc znaczne korzyści, powinien był być pożyteczny „naszym“. Tymczasem ten człowiek oszukiwał nas. W domu bankierskim, którego jest wspólnikiem z „naszej“ łaski, popełniona została kradzież. Usunięto trzykroć sto tycięcy rubli...
— Trzykroć sto tysięcy!
— Dwa miljony!
Po zgromadzeniu przebiegł lubieżny dreszcz. Przez chwilę jeszcze panował napół przytłumiony szmer.
— Pieniądze te znajdują się, lub powinny się znajdować w kieszeni tego człowieka! Mam na to dowody i mogę je w każdej chwili przedstawić. Zamiast oddać je „naszym“, zachowując część, którą mu nasze przepisy przyznają, ten człowiek zamierzył sobie przywłaszczyć wszystko. Mam tyle władzy, danej mi przez „niego samego“, że mógłbym go ukarać sam, bez odwoływania się do was. Ale chcę, ażebyście wy uznali, że on sam jest
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/489
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.