Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/419

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szmer ich dziwacznej gwary, splecionej ze wszystkich języków świata, a której podstawą jest narzecze germańskie. Ponad tem dominuje brzęk złota i szelest papierów; słychać niemal lot miljonów, które się tutaj obracają, rosną i topnieją.
Wyobraź pan sobie ten Berdyczów dziesięćkroć brudniejszym i bardziej średniowiecznym, a razem bardziej jeszcze ruchliwym, odsuń go o kilkadziesiąt lat w przeszłość, a będziesz miał prawdziwe tło prawdziwego dramatu, który się rozsnuje przed twemi oczyma.
Były to groźne czasy. Nad Europą oddawna huczał grom wojny i burz wewnętrznych. Płomienie obejmowały kolejno serca i umysły narodów, jak wysuszone przez słońce strzechy chat wiejskich. Nawet do tego zakątka, zatopionego w gwarze własnych interesów, dochodziły głośne wieści z Europy. Ościenne Austrja i Węgry były całe we krwi i płomieniach. Od czasu do czasu przeciągały okolicą wojska; ziemia drżała od armat. Niekiedy szły tajemnicze wieści i popłochy, wywołując wielkie ożywienie na prywatnych giełdach berdyczowskich. Czasami Żydkowie szeptali coś o ogromnych kontrabandach. Śród błotnistych uliczek ukazywali się nieznani ludzie, w towarzystwie nieznanych faktorów, klęli z węgierska, włóczli się pomiędzy Żydkami, a potem odjeżdżali.
Wstrząśnienia europejskie dawały się tam uczuć, zlekka wprawdzie, oddalonem echem, ale jednak dawały.