Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szego pokoju. Urzędnik policyjny znalazł się tuż obok młodej kobiety. W dwóch słowach objaśnił jej położenie rzeczy.
— Nazwisko pani? — zapytał wreszcie, gdy na jego żądanie złożyła mu pieniądze.
— Tema Z... — odrzekła, wodząc po zgromadzonych dumnym wzrokiem.
— Adres?
— Wspólna Nr. ...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Tego dnia, w jednem z najbardziej rozpowszechnionych pism codziennych czytano następującą wiadomość:
„Podwójne przestępstwo.
„Jeden z najpoważniejszych domów bankierskich i towarowych w Warszawie padł ofiarą olbrzymiej kradzieży.
„W niepojęty dotąd sposób skradziono z kasy ogniotrwałej, bez użycia gwałtu, sumę około trzechset tysięcy rubli.
„Jednocześnie kasjera firmy znaleziono w mieszkaniu nieżywego. Dotąd niewiadomo dokładnie: czy jest to samobójstwo, czy też zabójstwo?
„Niezmiernie zawikłana ta sprawa przedstawia wiele tajemnic, które sprawiedliwość niewątpliwie wyjaśni.
„Jak dotąd, przypuszczać można, iż kasjer padł ofiarą zbrodni i że ta sama ręka, która spełniła kradzież, zadała cios śmiertelny.
„Są to zresztą tylko przypuszczenia...