Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/401

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
VIII
DZIEŃ „FRYGI“

Była godzina ósma wieczorem tego samego dnia, kiedy się odbywały wypadki, opisane w poprzednim rozdziale.
W gabinecie „Julka“ panowała cisza. Przy biurku, pod światłem dużej a niskiej lampy, siedział on sam, zadumany, z głową opartą na rękach. W głębi na kołyszącym się fotelu, napół leżał Stawinicz. Adwokat podniósł głowę.
— Do licha! — rzekł — bez „Frygi“ nic nie zrobimy.
— I ja tak sądzę — odezwał się z kąta Stawinicz.
— Rzeczywiście, szczególne to jego zniknięcie — ciągnął po chwili adwokat. W chwili, kiedy najbardziej jest nam potrzebny, kiedy my ze swej strony, zdaje się, trzymamy w ręku nić przewodnią i trzebaby tylko wspólnie rzucić okiem na sytuację, ażeby skombinowawszy to, co my wiemy i co wie on, dojść do jakiegoś rezultatu, w takiej chwili ani sposób go znaleźć.