Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/382

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Młoda kobieta, zarumieniona od krwi, która jej przypłynęła do głowy, z czerwienięcemi się ogniście wargami, spoglądała na niego niemal z wyrzutem. Wyciągnęła do niego ręce, jakgdyby chcąc do siebie przytulić.
— Mam tu coś do załatwienia — ciągnął dalej „Josek“ głosem, który odzyskał cały swój chłód i spokój. — Bądź łaskawa mi w tem dopomóc.
Wejrzenia ich skrzyżowały się. Jej ogniste, głębokie oczy wzywały go; jego wzrok rozkazywał jej. W sekundę była zwyciężona.
— Słucham — rzekła.
Szybkim, kocim ruchem wysunęła się z łóżka i zarzuciła na siebie peniuar.
— Co każesz? — zapytała, stając przed nim.
— Najpierw trochę słońca i powietrza. Jest tutaj ciemno i duszno. Nie lubię tych pachnideł; upajają one, odejmują przytomność.
Młoda kobieta była posłuszna. Zbliżyła się do okien i podniosła rolety. Uchylony lufcik wpuścił strumień świeżego powietrza.
— A teraz — ciągnął kantorzysta — daj mi maszynkę do herbaty, nożyk kościany, pióro i atrament.
Tak oryginalne polecenie nie zadziwiło bynajmniej kobiety.
— Ach! masz list do przeczytania! — zrobiła tylko uwagę.
— Tak. A ponieważ byłoby mi nie po drodze