Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/364

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jednak skończyć z tą sytuacją, która zaczynała się przeciągać zbyt długo. Jeden z agentów udał się do omnibusu, w charakterze kąpiącego się, ażeby zobaczyć, czy „Czerwony Janek“ znajduje się tam. Po chwili powrócił; zwierzyny nie było w omnibusie. Musiała być w koszu. Ajenci tym razem, obawiając się następstw, skierowali się wprost wewnątrz, udali się do właściciela łazienek, objaśnili cel przybycia i, korzystając z zapadającego już wieczora i opróżnienia się łazienki, odbyli rewizję koszów.
Z jednego z nich rzeczywiście kąpiący się nie wychodził już od paru godzin. Kiedy otworzono drzwi, nie znaleziono wewnątrz nikogo. Tylko na stole leżała kartka, na której ołówkiem były nabazgrane te dwa wyrazy: „Adju, Fruziu!“ Znajdowało się tu również wierzchnie ubranie opryszka.
W jaki sposób zniknął? Przekonano się o tem wkrótce. Drewniane kratki kosza były pod wodą wyłamane. Najwidoczniej „Czerwony Janek“ dał nurka pod wodą i wypłynął dopiero daleko od łazienki. Zapadający zmrok ukrył go przed oczyma ajentów, nie przypuszczających zresztą nic podobnego. Dopiero teraz przypomnieli sobie, że, podług tego, co im opowiadano, „Czerwony Janek“ pływał, jak ryba.
Pomimo poszukiwań, pomimo telegramów, rozesłanych do policji wiejskiej, w miejscowościach położonych nad Wisłą, odtąd zniknął on bez śladu. Przez długi czas nie było o nim żadnej wieści.