Bernfus nie mógł wytrzymać; parsknął znowu śmiechem.
— A gdzież pański syn, młody pan Bernfus?
— Niema go. Wyjechał onegdaj zagranicę. Ja mu kazałem. On ma takie delikatne zdrowie. On jest chory na serce.
W tej chwili z przednich pokoi pakameru zaczęły dolatywać jakieś szmery i hałasy. Pan Abraham skoczył z fotelu na równe nogi.
— To pewno oni! — rzekł.
Wkrótce do pokoiku, w otoczeniu kilku subjektów, wszedł komisarz sądu handlowego, adwokat N., rewirowy i kilka innych osób.
Komisarz włożył na szyję łańcuch.
— W imieniu prawa! — rzekł. — Sąd handlowy w dniu dzisiejszym, na żądanie wierzycieli: Apenszlaka i Fajnhanda, postanowił ogłosić upadłość firmy „Bernfus i Syn“. Kuratorem mianowany tu obecny adwokat N., a osoby przedstawicieli firmy mają być zabezpieczone przez oddanie pod nadzór policyjny.
Przez chwilę panowało milczenie.
— Przystępujemy do opieczętowania — odezwał się po chwili komisarz sądowy.
— Zamykać sklep! — zawołał na subjektów Bernfus.
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/335
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.