Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W tej chwili wzrok Strzeleckiego pobiegł trochę dalej, ku wnętrzu karety... Zachwiał się, aż go musiał podtrzymać Stawinicz. Wyciągnął naprzód ręce.
— Pani... Różo!... — zawołał.
Ona chciała coś powiedzieć, ale drżące jej wargi nie mogły wymówić ani jednego słowa. Wyciągnęła tylko ku niemu ręce.
Stangret był stanowczo zgorszony.