Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/313

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Podczas rozmowy z sędzią, kilkakrotnie otwierał już usta, ażeby mu w paru słowach wspomnieć o odkryciach ajenta. Ale obawa pogorszenia jeszcze sprawy, zamiast jej polepszenia, wstrzymywała go. Zresztą, musimy wydać „Julka“ z sekretu: wstydził się on trochę wspominać przed sędzią o swoich stosunkach z ajentem.
Opuśćmy jednak adwokata, oddanego smutnym myślom, a wróćmy na chwilę do gabinetu sędziego.
Ów był pełen niepokoju i niepewności. Poleciwszy, ażeby nikogo nie wpuszczano, przechadzał się szerokiemi krokami po pokoju. Od czasu do czasu gestykulował, to znów wyrywały mu się z ust jakieś niedokończone słowa.
Sędzia ważył okoliczności sprawy, komentował ją ze wszystkich stron, starał się przeniknąć ciemności, które w niektórych punktach dokoła niej się gromadziły.
— Bardzo być może — mówił do siebie — że oskarżony jest ofiarą nawet nie zbiegu okoliczności, lecz występnej machinacji. Można przypuszczać, ale tylko przypuszczać. Machinacja, jeżeli zresztą istnieje, jest tak doskonała, że przekona przeciwko niemu każdy sąd. W takich warunkach uwolnienie oskarżonego byłoby szaleństwem. Jeżeli odrzucić te drugoplanowe okoliczności, te niedomówienia, te półcienie, niewiele zresztą zmieniające stan rzeczy, oskarżenie o kradzież jest proste, jasne i bezwzględnie stwierdzone. Skradzione pieniądze znalazły się w jego ręku! Złożenie tak poważnej