Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stawinicza, który, jak wiemy, był tu osobą podstawioną, trochę kłopotał adwokata. Profesja nie nauczyła go mówić z zimną krwią nieprawdy, nawet w najlepszym celu. Do tego łączyła się niepewność, czy sędzia wobec okoliczności sprawy, zechce utrzymać w mocy decyzję co do kaucji. „Julek“ kręcił się na krześle.
Przez chwilę panowało milczenie.
— A więc kiedyż Strzelecki będzie wolny? — zapytał wreszcie adwokat, probując zdobyć pozycję śmiałością.
Jednocześnie wydobył z teki grubą paczkę i arkusz papieru.
— Oto pieniądze — rzekł — a to podanie.
— Ja jestem upoważniony do wniesienia.
Sędzia śledczy wstał z krzesła.
— Chwilkę, adwokacie — odezwał się — tylko chwileczkę. Muszę zebrać myśli.
Upłynęło parę chwil. Sędzia wreszcie usiadł i zaczął:
— Wybaczysz, adwokacie, że dałem panu czekać. Ale sprawa i jej okoliczności są tak wyjątkowe! Przyznam się panu otwarcie, że jestem nieprzygotowany, zaskoczony zupełnie przez pańskie żądanie. Muszę jednak powiedzieć, że pytać się w tej chwili: „kiedy Strzelecki będzie wolny“, jest trochę przedwcześnie.
Twarz „Julka“ zachmurzyła się.
— Dlaczego to? — zapytał.
— Wiesz pan dobrze, w jakim stanie śledztwa