Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/296

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

był dostać parę kul rewolwerowych i potem jeszcze skaczący z drugiego piętra na dół, nie ma przed sobą zbyt świetnej przyszłości. Ale w takim razie, co się stało z jego ciałem? Jak wytłumaczyć to, że w ciągu prawie 48 godzin nikt o nim nic nie słyszał? Co się z nim wogóle dzieje?
— To bardzo poważne, bardzo poważne — powtarzał pan Joachim, pochylony nad stołem, bawiąc się szklanką.
Przez chwilę panowało milczenie.
— I nie próbowaliście nawet zbadać, co się z nim stało zaraz po jego wyskoczeniu? Przecież to bardzo proste: trzeba było wyjrzeć przez okienko. Kiedyście już strzelali, należało działać do końca.
— Najpierw, mnie tam nie było — odrzekł pan Natan — był tylko Apenszlak. Jak mi mówił, próbowali zrobić i to.
— I cóż?
— Tylna ściana śpichrza wychodzi na ogródek, znajdujący się na tyłach posesji, sąsiadującej od ulicy Sapieżyńskiej. Pod otworami śpichrza znajduje się rodzaj daszku, na czemś w rodzaju szopy. To przeszkodziło widzieć cokolwiek. Zresztą strzały zrobiły swoje. W oknach oficyn, wychodzących na śpichrz, pomimo wczesnej godziny, zaczęli się ukazywać rozbudzeni ludzie. Trzeba było temu dać pokój.
— To źle, to bardzo źle. A dalej?