Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
I
DWAJ WSPÓLNICY

Było to na trzeci dzień po tej nocy, tak obfitej w wypadki.
Około godziny drugiej po południu, przed dworzec kolei warszawsko-wiedeńskiej zajechał zamknięty powóz, z którego wysiadł wspólnik firmy bankierskiej „Ejteles i Sp.“, pan Natan Lurje. Wspaniały pan Natan, pełen, jak zawsze, elegancji, wyskoczył zręcznie z powozu i kazał stangretowi zaczekać. Sam wszedł do sali drugiej klasy.
Pomimo powierzchowności pełnej wyszukania i elegancji, ruchów swobodnych i niewymuszonych, nawet uśmiechu, który wydawał się przyklejonym do jego twarzy, uważny spostrzegacz, przyjrzawszy się bliżej znakomitemu finansiście, mógłby odrazu zauważyć, że pan Natan dziś był jakoś dziwnie rozstrojony.
Oczy, głęboko podkrążone sinemi obwódkami, biegały niespokojnie dokoła. Nerwowe drganie wstrząsało jego prawym, starannie wygolonym policzkiem.