Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pamiętasz, Icele — ciągnął pierwszy — tego karczmarza pod Grodnem, co to nie chciał powiedzieć, gdzie ma kerbełe?
— Pamiętam.
— Ładnie zaczął przebierać nogami, kiedy mu pokazaliśmy czerwonego koguta.
Rozmawiający zaczęli się znowu śmiać.
„Fryga“ aż nadto dobrze zrozumiał te cokolwiek zagadkowe słowa. Jego praktyka, jako ajenta, wystarczała na to. Mówiono o operacji, zwanej przypalaniem nóg.
Te słowa nie mogły nie dodać „Frydze“ energji. Zdawało mu się, że osłabienie, które go przed chwilą pozbawiło przytomności, znikło, że przybyło mu w trójnasób sił. Trzeba najpierw uwolnić ręce i nogi z więzów, a potem się zobaczy.
Ponowne usiłowanie „Frygi“ nie doprowadziło jednak do lepszego rezultatu, niż pierwsze.
„Fryga“ leżał na ziemi na grzbiecie. Ręce miał związane przed sobą. W chwili, kiedy zrobił gwałtowny wysiłek, mimowoli posunął się trochę wbok. Uczuł wówczas nowy, przejmujący ból w boku. Trafił na jakiś twardy i nawet ostry przedmiot, leżący na podłodze. Ów przedmiot rozciął mu ubranie i zadrasnął skórę.
„Fryga“ leżał nieruchomo. Przez głowę przebiegały mu bezładnie tysiączne pomysły.
Wreszcie, spoglądając co chwila z pod przymrużonych powiek w stronę zajętych rozmową drabów, zaczął robić usiłowania, ażeby móc po-