Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Serce zaczęło gwałtownie bić ajentowi. Pomimo osłabienia, pomimo gorączki, uczuł, że gotów byłby w tej chwili wszystko przedsięwziąć, ażeby tylko uniknąć ostatecznego spotkania się z tym rebe.
Pilnujący go znów zaczęli rozmawiać.
— Pewno rebe sprawdza, czy niema nic groźnego nazewnątrz — rzekł jeden z nich.
— Może — odpowiedział drugi.
— A potem przyjdzie przecież popytać naszego chłopca, skąd tu przyszedł.
Obydwaj roześmieli się przytłumionym, cynicznym śmiechem.
„Frygę“ znowu przeszedł dreszcz. Wszystkie jego pragnienia i chęci, cała energja, sformułowały się w dwóch słowach:
— Trzeba uciec!
Ale jak i którędy?
Ajent mimowolnie, odruchowo natężył związane ręce, próbując zerwać krępujące go sznury. Gorączka dodawała mu siły. Sznury wyprężone aż trzasnęły. Ale skutek był tylko taki, że sznur jeszcze głębiej wpił się w skórę, raniąc ją i sprawiając niewypowiedziany ból.
„Fryga“ z heroizmem, na któryby się kiedyindziej nie zdobył, ani syknął.
— A jakby gagatek nie chciał odpowiadać, to mu pomożemy! — rzekł jeden z drabów.
Śmiech ze strony drugiego był odpowiedzią na ten dość zagadkowy frazes.