Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Przynieść mi „tam“ szabasówkę i gęsiny — rzekł.
Otworzył drzwi i wszedł do ciemnego korytarza. Z pewnością siebie posuwał się naprzód. Trafił znowu na drzwi, do których zastukał w umówiony sposób. Za chwilę drzwi otworzyły się cokolwiek. Zionęła z nich fala spartego powietrza, przepełnionego wyziewami spirytusu i tytoniu. W otworze drzwi ukazała się potężna postać olbrzymiego Żyda, o rudej brodzie.
— Co tam? — zapytał.
— Interes do Suchara. Czy jest Suchar?
— Niema, ale zaraz będzie — była odpowiedź Żyda. — Można wejść.
„Fryga“ został wpuszczony do wnętrza. Była to izba nader charakterystyczna. Obszerna, pełna dymu, zastawiona stołami i krzesłami, mieściła w tej chwili kilkadziesiąt indywiduów, postaci wstrętnej i podejrzanej, z którymi nie bardzo bezpiecznie byłoby spotkać się gdzie na samotności. Byli tu Żydzi i chrześcijanie, jednakowo nie budzący zaufania. Pili, palili, grali w karty i kości. Szczególnie zwracała uwagę nader charakterystyczna grupa Żydów w jednym z kątów. Grali w „oko“, a ciągłe okrzyki zwiastowały lada chwila mającą wybuchnąć burzę. Wogóle panowała tu wrzawa nie do opisania, hałasu jednak na zewnątrz nie słyszano, ponieważ drzwi i okna były zaopatrzone aż nadto dobrze.
Co jakiś czas w którejś z grup wybuchało