Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

palto i wyjął pugilares. Z tego ostatniego wydobył bilet wizytowy, ołówek i białą dwudziestopięciorublówkę. Ołówkiem skreślił parę słów na bilecie.
— To dla ciebie, moja mała — rzekł z angielską flegmą, wręczając pokojówce bilet bankowy — a to oddasz swojej pani — dodał, pokazując bilet.
Pokojówka uśmiechnęła się zalotnie.
— Nie wiem, sprobuję — rzekła — zresztą za nic nie ręczę.
Wzruszyła kokieteryjnie ramionami i pobiegła. Młody człowiek tymczasem zdjął palto i w angielskim surducie, z kapeluszem w ręku, oczekiwał powrotu służącej. Był widocznie pewny przyjęcia.
Pokojówka wróciła za chwilę.
— Proszę za mną — rzekła. — Pani przeprasza, że przyjmuje w negliżu, ale jest bardzo chora.
— To nic nie szkodzi.
Służąca spojrzała na młodego człowieka, uśmiechając się z efronterją.
Za chwilę weszli do niewielkiego buduaru.
Wielka, blado-błękitna kula, zwieszona na kosztownym łańcuchu od sufitu, obrzucała bladem światłem fantazyjne, pełne uroku, wdzięku i jakiegoś wschodniego omdlenia umeblowanie. Wspaniała toaleta z weneckiem lustrem o przecudownej ramie pokryta była mnóstwem drobnostek. Po pokoju rozchodziła się upajająca woń pachnideł; okna i drzwi osłaniały portjery. W półcieniu widać było