Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jeszcze chce mnie urządzać! Ten człowiek mnie nie zna. Trzeba z nim także zrobić porządek.
Groźny uśmiech wykrzywił wargi pana Landsbergera, nadając jego pulchnej, różowej twarzy niezwykły wyraz krwiożerczości.
W tej chwili za ścianą dało się słyszeć kilka uderzeń w pewnych odstępach.
— Jeszcze coś nowego! — zawołał pan Joachim. — Ja dzisiaj nie wyjdę z domu.
Zamknął drzwi od kantoru na zasuwkę i, zbliżywszy się do ściany, odpowiedział pukaniem. Lufcik w ścianie, który widzieliśmy przed chwilą, znów się otworzył.
— Co tam? — pytał zacny negocjant półgłosem.
— Żądają pożyczki 5000 marek — odezwał się z lufcika przyciszony również głos niewidzialnej osoby.
— Kto taki i naco?
— Messer. Idzie o małą wyprawę do Baden-Baden. Tam mieszka jakiś stary Portugalczyk, posiadający podobno brylanty za parę miljonów. Messer będzie miał kilku towarzyszów. Muszą przekupić służbę starego. Warunki zwykłe: sprzedają wszystko nam podług naszych cen, z potrąceniem z sumy sprzedażnej 10000 marek.
Pan Landsberger namyślał się.
— Czy w kasie jest w tej chwili dość pieniędzy? — zapytał.
— Przeszło 30000 marek.