Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pozostawała w zamożnym domu w charakterze guwernantki. Niedoświadczona, młoda, padła ofiarą eleganckiego młodzieńca, kuzyna pani domu. W chwili, kiedy się wszystko wydało, kiedy miała zostać matką, ze zgrozą wypędzono ją ze świątobliwego domu. Gdzieś na poddaszu urodziła dziecko, które w dwa dni potem znaleziono zakopane na podwórzu. Twierdziła że dziecko urodziło się nieżywe.
Chodziło tu o wyjaśnienie, czy dziecko zabiła, czy też tylko urodzone nieżywe pochowała bez zachowania formalności. I jedno i drugie pociągało za sobą karę, ale stopniowanie kary ogromne. Obrońca jej — był to znowu adwokat „Julek“, uproszony tym razem przez „Frygę“ — na zasadzie opinji lekarzy twierdził stanowczo, że nie mogło tu być zabójstwa. Sąd skazał winowajczynię na trzy tygodnie aresztu.
Czas ten prędko upłynął. Gdy, po wypuszczeniu z więzienia, dziewczyna wyszła na świat bez grosza przy duszy i prawie w łachmanach, ów świat bynajmniej się jej nie uśmiechał. Nie wiedziała, co z sobą robić... Wyciągały do niej wstrętne swe ramiona — nędza i prostytucja.
Wówczas stanął przed nią mały człowieczek w długich butach, w jakimś wyszarzanym surducie i w zwykłej czapce na głowie, o fizjognomji niezmiernie ruchliwej, którego już nieraz zdołała zauważyć podczas pobytu w areszcie, i w słowach względnie jak na jego wygląd dobo-