Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Józef przyjął propozycję. Żywy jego umysł odrazu dostrzegł całą ciekawą, interesującą stronę tego zajęcia. Przytem znał już trochę świat przestępców z czasów swej nędzy i włóczęgi.
Sprawowanie się Józefa w straży było jak najlepsze. To też wkrótce nastąpiła jego nominacja.
Józef, pomimo że z powierzchowności niczem się nie odróżniał od kolegów, a nawet starał się nie dać im uczuwać swej intelektualnej wyższości, był jednak wyższy od nich pod wieloma względami. Szkoła dała mu pewne wykształcenie, a ocieranie się przez lat parę w inteligentniejszem bądź co bądź towarzystwie i praca nad sobą już w straży i w służbie, w charakterze ajenta, uzupełniły braki.
Ostatecznie stał się z niego wyborny i rozumny pracownik, a naczelnicy byli z niego zadowoleni.
Zarzucali mu jedno: oto zbytnią gorączkę i, jak się wyrażał jeden z nich „romantyczność“.
— Z tego „Frygi“ (bo wkrótce z powody swój ruchliwości otrzymał to przezwisko) — mówił — to cały Lecocq. Ty mu pokaż zwykłego złodzieja, a on ci z niego na jutro cały romans przyniesie. No, ale niczego chłopak, porządny, sprawny, a co najważniejsza, trzeźwy.
Już parę lat „Fryga“ pozostawał w służbie. Przy oszczędności zdołał on nawet dojść do jakiego takiego zasobiku. Gdy oto nastąpił wypadek, który zmienił tryb jego życia.
Pewnego razu, gdy znajdował się na służbie w wydziale, przyprowadzono jakąś aresztantkę. Była to młoda kobieta, raczej dziewczyna wyjątko-