Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zawsze to niebezpieczna gra, — zauważyła Karolcia. — Miałeś już parę przykrości z powodu tych śledztw na własną rękę... Powiedz mi, dlaczego je wiecznie rozpoczynasz?
„Fryga“ skończył w tej chwili kolację. Oparł się na krześle i rzekł:
— Widzisz, moje dziecko, dałem sobie już, co prawda, słowo, że nigdy się w coś podobnego bawić nie będę. Ale tym razem to mnie wzięło — po raz ostatni. Wyobraź sobie, moja kochana, jak mnie tylko wezwano do tej fatalnej sprawy, kiedym zobaczył wieczorem u nas w wydziale chłopca, oczekującego omnibusu na Pawiak, powiedziałem sobie: „Nie, to nie może być, ten człowiek nie jest winnym“. Mów co chcesz, ale ja wierzę w moje przeczucia. Cokolwiekbądź przeciwko niemu mówi, jakiekolwiek są poszlaki, on jest niewinien. I powiedziałem sobie zaraz: „Jakby to było dobrze, gdyby odkryć dowody jego niewinności i jednocześnie znaleźć winowajców! To przecież nie głupie, zwyczajne kradzieże, które trafiają się codzień“.
— I cóżeś zrobił w tym celu?
— Dotąd niewiele, chociaż robiłem dużo. Zgodnie z moim systemem, postarałem się najpierw poznać stosunki. Umiem je teraz na pamięć. Wiem, co ten biedak robił każdego niemal dnia i godziny, znam jego historję, jak moje pięć palców, mam też trochę pojęcia o domu handlowym Ejteles i Sp. Przy tej okoliczności, zdaje się, że wpadłem na trop dosyć ciekawych odkryć... No, ale o tem