Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do roboty, a ja tymczasem pomyślę o kolacji.
Młody człowiek roześmiał się, pocałował kobietę w rękę i usiadł na krześle przy stole.
Dopiero teraz, gdy światło lampy upadło mu na twarz, poznajemy w nim „Frygę”, owego ajenta policyjnego, którego dość dziwne zachowanie się podczas rewizji u Halbersona zapewne czytelnik już zauważył.
Pokoik, w którym go znajdujemy, jest maleńki, ale schludny. Całe umeblowanie stanowi łóżko, obok kołyska, komoda, nad którą wisi parę obrazów, a w tej liczbie obraz Matki Boskiej z gorejącą przed nią lampką; dalej stoi maleńka kanapka i parę krzeseł.
W pięć minut po zapaleniu lampy przez Karolcię (takie jest imię młodej kobiety) „Fryga”, albo Józio, jak ona go nazywa, siedział przy stole zadumany. Przed nim na stole leżało kilkanaście lub kilkadziesiąt drobnych kawałeczków papieru, które układał w różny sposób, przestawiał i kombinował, pragnąc z nich utworzyć całość. Czynność ta absorbowała go całego. Głowę podparł na obu rękach, czoło ścisnął i myślał.
— Niepodobieństwo! — zawołał po chwili.
Znów zaczął przekładać papierki. Po chwili wziął gorączkowym ruchem pół arkusza papieru i szybko coś pisał. Zbliżył następnie ów arkusz do oczu i uważnie go odczytywał.
Tak był pochłonięty tem zajęciem, że nie zauważył nawet, iż tymczasem Karolcia weszła do po-