Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

potrojone i urozmaicone. Miejsce brudnej izdebki w lewej oficynie jednego z olbrzymich domów przy — ulicy Franciszkańskiej, zajęła wspaniała amfilada bogatych pokojów, szeregi biurek i kratek, tłumy zgiętych kantorzystów, przestronne składy i książęce przedpokoje.
Interes bankierski, komisowy i ekspedycyjny „Ejteles i Sp.“ zajmował całą połowę wielkiej posesji, długą piętrową oficynę i przylegające do niej składy. Za biurami znajdował się ogród, a w głębi ogrodu rodzaj maleńkiego pałacyku, służącego za mieszkanie dla Abrahama, jego rodziny i dwóch wspólników.
W oficynie, zajętej na biura, na parterze mieścił się interes komisowo-ekspedycyjny i cukrowy, a na pierwszem piętrze kantor bankierski, kasa i gabinety szefów interesu.
Mijając wygalonowanego szwajcara, wchodzimy na pierwsze piętro.
Już godzina jedenasta rano. Biura kantoru pełne są pracujących, znajdują się też i interesanci. Na wybitej czerwonym pluszem ławce, obiegającej połowę pierwszego pokoju, siedzi kilka osób. Inni przechadzają się niecierpliwie wzdłuż pokoju.
Wogóle kantor ma jakiś dziwny, niepraktykowanie ospały i zagadkowy wygląd. Niema tego ciągłego ruchu pracujących i interesantów, skrzypu drzwi, śpiesznych kroków, całego owego zwykłego życia. Zdaje się, że koła maszyny stanęły w ruchu.
Jeden z interesantów, przechadzający się nie-