Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lub trzech, ubrana w zwykłą, czarną sukienkę, o dość oryginalnej postaci, niska; na pierwszy rzut oka zdawało się, że ma coś nienormalnego w figurze. W samej rzeczy, gdy się za chwilę obróciła, spostrzegamy, iż ma jedno ramię cokolwiek niższe i wypukłe — jest garbata. Rysy twarzy regularne, tylko nos kształtu semickiego, zgarbiony, zakrzywiony, psuje harmonję. Zato oczy są pełne dobroci, spoglądają jasno i wesoło.
— Co tatko rozkaże? — zapytała przybyła.
Doktór w paru słowach wyjaśnił, o co mu idzie. Prosił mianowicie o ścisłe przestrzeganie zaleceń djety, o zupełny spokój dla chorego, o usunięcie odeń powodów wszelkich wzruszeń.
— Bądź pani nieubłagana — zakończył doktór — bo nasz chory trochę za bardzo lekceważy sobie doktorów.
— Nie ucz jej pan tego — przerwał stary bankier — jest to i tak tyranka.
— Tem lepiej.
Panna Fela jeszcze poprosiła doktora o powtórzenie niektórych zaleceń. Po zadośćuczynieniu temu żądaniu doktór zabierał się już do odejścia. Naraz Ejteles zatrzymał go gestem.
— Panie doktorze... panie doktorze — zaczął głosem cokolwiek przerywanym. Zgadzam się na pańskie rozkazy, ale musisz pan uczynić mi jedno ustępstwo.
— Żadnych ustępstw.
— To konieczne. Posłuchaj pan. Jestem chory