Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pogarszają pańskiej sławy, ale nawet do pewnego stopnia mogą być uważane za mówiące na jego korzyść... Dlatego też proszę pana bardzo, nie staraj się pan sam psuć swojej sprawy jakiemiś fantastycznemi historjami o fatalnych i tajemniczych siłach, które pana postawiły, niezależnie od niego, w obecnem położeniu.
Strzelecki, który przed chwilą podniósł głowę, znów ją opóścił na piersi. Odrzekł głosem przytłumionym:
— Bierz pan to z jakiej strony pan chcesz, panie sędzio. Mówiłem to, com czuł i o czem jestem szczerze przekonany.
— Ależ, panie Strzelecki — przerwał tym razem cokolwiek już zniecierpliwiony sędzia — nie bądźże pan dzieckiem. Jako człowiek inteligentny, powinieneś pan rozumieć nietylko nieprawdopodobieństwo, ale i banalność swoich słów. Coś podobnego słyszałem nieraz od najordynarniejszych zbrodniarzy. Co więcej chciałbyś mi pan powiedzieć, wyjaśnić?
— Jestem niewinny!
Sędzia siedział przez chwilę zadumany.
— Widzę, że będę musiał zmienić system badania. Zadaniem sprawiedliwości jest ściganie zbrodniarzy, ale jednocześnie nie powinna ona pozwolić niewinnemu, jeśli tylko jest niewinny, kłaść niepotrzebnie zdrową głowę pod Ewangelję. Będziemy prowadzili śledztwo i wykryjemy prawdę.
Zatrzymał się przez chwilę.