Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/384

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Słuchaj-że, panie Józefie, powiesz mi ostatecznie, co za ważne rzeczy przywozisz pojutrze?
„Fryga“ uśmiechnął się smutno.
— Powiem panu mecenasowi, choć jeszcze nie wiem, jak mi się wyprawa powiedzie...
„Julek“ rzucił mu pełne ufności spojrzenie.
— Panu miałaby się nie udać?
„Fryga“ uśmiechnął się.
— Bywa różnie... Otóż powinienbym przywieźć ze sobą, krótko mówiąc, rozwiązanie tych wszystkich zagadek, które nas oplątują tak groźną siecią.
— Tylko!
— A przedewszystkiem nazwisko prawdziwego zabójcy księdza Suskiego i dowody jego winy. Wreszcie mam nadzieję przy jednej okoliczności odnaleźć zabójcę szewca z Nowej Pragi...
„Julek“ nie mógł się powstrzymać, ażeby nie uścisnąć serdecznie „Frygi.“
— Wybacz pan — rzekł po prostu, — a ja pana oskarżałem o obojętność...
— To na pojutrze — ciągnął „Fryga;“ — oprócz tego mam jeszcze coś ciekawego na dziś...
— Cóż takiego?
— Drobnostkę... wiadomość o pannie Jadwidze.
„Julek“ skoczył na równe nogi.
— Człowieku! I mówisz to tak spokojnie?...
— O, niema nic złego, i zresztą w tej chwili nie potrzebujemy się śpieszyć...
— Jak? co? gdzie? żyje? zdrowa? — pytał „Julek.“
— Najpierw żyje i to rzecz najważniejsza...