Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/370

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To inna rzecz... Chce u mnie zastawić list zastawny... To też delikatna materja...
Na twarzy starego żyda ukazał się chytry uśmiech.
— List na 1000 rubli... Ale z tym listem to mają być bardzo wielgie ceremonje.
— Jakie?
— Mam dać na niego 500 rubli, a list dostanę w zamkniętej kopercie... Rozumiesz pan? I nie wolno mi go otwierać, chyba, że pieniądze nie będą oddane w termin... Wiesz pan, co ja potrzebuję przypuścić?
— Cóż?...
— Jedno z dwojga: albo ten list pożyczony od kogo i panu Aleksandrowi wstyd, co go musi zastawić albo też... to nie żaden list...
— I dajesz pan pieniądze?
— Daję, ale każę panu Jastrzębskiemu napisać własną ręką na kopercie, że to ma być list zastawny i podpisać się... Czy pan rozumiesz?
Na twarzy „pana Salomona“ ukazał się szatański, złośliwy uśmiech.
— Tak, to ja nic nie ryzykuję... zakończył wreszcie.
Przez chwilę panowało milczenie. Przerwał te pan Onufry.
— Słuchaj pan — rzekł — ten interes jest tak korzystny, że musisz mi go pan odstąpić...
— Jak to?
— Ten list wezmę w zastaw ja, a nie pan...
Twarz starego żyda wyrażała najlepiej, iż ta pro-