Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/342

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nawiał się i widocznie coś kombinował. Robił zabawne gesty i coś mruczał pod nosem...
Widocznie szło mu bardzo o znalezienie odpowiedniego mieszkania.
Karta wywieszona przed sienią kamienicy pana Onufrego zastanowiła go bardzo. Czytał ją raz, drugi i trzeci... Wreszcie na ruchliwej twarzy małego człowieka, wybiło się błogie zadowolenie. Widocznie trafiało mu się coś, co odpowiadało najzupełniej jego życzeniom.
Kiwnął głową i wszedł do sieni.
Nie będziemy opisywali dalszej wędrówki nieznajomego do izby stróża, do mieszkania, ażeby je obejrzeć, wreszcie do starej służącej pana Onufrego, która pod nieobecność gospodarza miała prawo najmować pomniejsze lokale. Dość, że tranzakcja przyszła do skutku.
Lokal na trzecim piętrze od podwórza, złożony z izby i ciemnej kuchenki został wynajęty przez Jana Gerwazego dwóch imion Pstrokońskiego, jak się sam nazywał, detalicznego fabrykanta obuwia damskiego, męzkiego i dziecinnego. Na złożony zadatek, nowy lokator dostał tymczasowy kwit.
Popołudniu ta umowa została potwierdzoną przez pana Onufrego, a nazajutrz od rana po dopłaceniu reszty należności za miesiąc, Jan Gerwazy dwóch imion Pstrokoński, wprowadził do mieszkania swe graty.
Dodamy dla ścisłości, że dziwnym trafem izdebka szewca znajdowała się właśnie nad gabinetem pana Onufrego. To też przed wprowadzeniem się nowego