Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Fryga“ przez sekundę zbierał się z myślami.
— Najpierw, trzeba ci wiedzieć, że to nie Robak i jego towarzyszka wybili drzwi do szewca, tylko przeciwnie szewc wyłamał drzwi do nich. Co na to powiesz?..
Ajent tylko rozwiódł rękami.
— A dowód prosty, jak słońce... Drzwi otwierały się do stancji Robaka. Zauważyłeś to?
— Nie...
Spojrzenie „Frygi“ wyrażało, co myśli o tym braku spostrzegawczości ze strony ajenta.
— Otóż, gdyby drzwi zostały wybite przez Robaka, prawdopodobnie złamałby on skobel, za który wchodził języczek zamku. Tymczasem drzwi mają wyłamane zawiasy. Przypuśćmy jednak na chwilę, że to Robak je wyłamał. W takim razie, ponieważ ciągnąłby je do siebie na prawo lub na lewo, drzwi upadłyby w bok. Widzimy, że leżą tuż naprzeciw futryny... Dla czego? odgadnąć nietrudno. Ponieważ zostały wypchnięte przez szewca, który naległ na nie całem ciałem i wywalił wprost przed siebie. Czy logiczne.
„Wicherek“ zdawał się zapominać w gębie języka.
— Nic nie może być logiczniejszego... — wybełkotał wreszcie.
— To jeszcze nie wszystko. Gdyby Robak ze swą towarzyszką wyłamali drzwi, rzecz prosta, wpadliby do izby szewca. Walka toczyłaby się w tej ostatniej... Tymczasem u szewca widzimy wszystko w porządku. Trup znaleziono w przejściu, już nawet w izbie Robaka.