Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— O to, żebyście nic nie słyszeli... Rozumiecie?
Zapanowało milczenie.
Rudy gospodarz zabrał głos:
— A ty wiesz, że to kryminał?
— Co nie mam wiedzieć!..
— Słuchaj — rzekł Jurek, który zdawał się tu mieć pewną powagę — zgoda... Ale dasz po cztery ruble i postawisz po półkwaterku...
Robak skinął głową na znak aprobaty.
— Jeszcze jedno — roześmiał się cynicznie Świstak — pokażesz nam jak ona wygląda...
Robak zamyślił się. Przyszło mu na myśl coś w rodzaju skrupułu. Ale przypomniał sobie pismo Onufrego: „Im głębiej zostanie wdeptaną w błoto, tem lepiej...“
Kiwnął apatycznie głową.
— Zobaczymy...
Gospodarz niósł już wódkę. Onufry wypił swój półkwaterek duszkiem. Wstał, wskazał wzrokiem na kobietę śpiącą w kącie i rzekł jeszcze:
— No — i odpowiadacie za waszą babę...
— Pijana, jak kłoda!..
Wyszedł na górę, chwiejąc się na nogach pod wpływem wypitego trunku.