Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jej nagie, dziewicze łono, jej rozrzucone po białych ramionach włosy... Dziki spazm wykrzywił mu twarz!
Myśl, którą mu tak po szatańsku w powyższych paru wierszach nasunął Onufry, urodziła się w Robaku jeszcze podczas ich rozmowy po powrocie z Piotrkowa.
Od trzech godzin gdy mniemany posłaniec był razem z dziewczęciem, ta występna myśl rosła i kształtowała się. Była to przewrotna i pełna dzikich namiętności natura ten Robak. W jego zbrodniczym mózgu szalały burze...
Zresztą łotr umiał się liczyć z trudnościami.
Nie lubił skandalu i obawiał się zetknięcia ze sprawiedliwością... Znał ją za bardzo dobrze. To też przygotowywał umiejętnie swój plan. Nie chciał zawsze niebezpiecznej walki z ofiarą. Nie myślał zresztą pozbawiać się przyjemności drażniącego oporu, ale z drugiej strony pragnął ubezwładnić ofiarę do pewnego przynajmniej stopnia, ażeby opór nie wywołał groźnych dlań następstw.
Dla tego to, zamiast przywieźć wprost Jadzię na Nową Pragę, odbył skomplikowaną podróż. Liczył i jak widzimy, słusznie, że zmęczenie połączone z wzruszeniem sparaliżuje siły ofiary...
Dotąd zresztą, nie zdecydował się ostatecznie. Miał niektóre skrupuły, ważył możebne obawy niebezpieczeństwa.
W samej rzeczy zabrać woreczek z książką do nabożeństwa i zemknąć było daleko prostsze. Dziewczyna obawiając się policyi, przez pewien czas nie zrobiłaby żadnego kroku. A potem szukaj wiatru po polu. Ro-