Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
skargę do władzy policyjnej. Przed kwadransem wydano rozkaz uwięzienia. Miejsce pobytu pani jest wiadome. Niema ani chwili czasu do stracenia. Natychmiast proszę wyjść z domu i iść za posłańcem. Zaprowadzi panią do bezpiecznego schronienia. Można mu zaufać bezwzględnie. Zobaczymy się jutro rano.
Z poważaniem.
Juljan X..., adwokat.“




ROZDZIAŁ V.
Wybawca.

— Niech panienka idzie za mną... o jakie dwadzieścia kroków... — rzekł szeptem posłaniec, kiedy wyszli na ulicę.
Zapadł już mrok.
Był piękny wieczór letni. We dnie panował skwar. Powietrze było duszne. Na tej dość oddalonej od miasta ulicy nie było prawie przechodniów. Latarnie gazowe rozsunęły się w długi majestatyczny szereg w jedną i drugą stronę, wznosząc swe sylwetki po nad wysoką linją chodników.
Posłaniec skierował się w stronę okopów.
Jadzia podążała za jego śladem drżąca, nie śmiejąc ani wymówić słowa, ani obejrzeć się po za siebie. Serce jej biło jak strwożony ptak skrzydłami.