Przejdź do zawartości

Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Śniadowicz, która wyprowadzała pana Onufrego, miała oczy zaczerwione, jak gdyby od płaczu...
Na progu jeszcze b. komornik odwrócił się i rzekł:
— Proszę się zastosować... Napiszę. — Jeśli będzie potrzeba będę sam.
Przełożona pensyi pochyliła głowę.
W pół godziny potem pan Onufry wchodził do siebie na Kapitulną. Już oczekiwał go tutaj Robak. Weszli do gabinetu. Gdy Robak usiadł w swym zwykłym zakątku, b. komornik zapytał odrazu.
— A więc?..
— Zgoda — brzmiała krótka odpowiedź.
— Byłem tego pewny. Jesteś zbyt rozsądny, żebyś mógł zrobić inaczej... Tem lepiej zresztą. Jest robota...
— Aha!..
Pan Onufry wstał od biurka.
— Siadaj i pisz.
Robak był posłuszny.
— Będzie to telegram... Pisz po francuzku. Ja ci podyktuję po polsku. Rozumiesz?
— Rozumiem. Dyktuj...
Pan Onufry namyślał się przez chwilę. Wreszcie podyktował.
— „Paryż. Ulica Galande Nr. XX. Doktór Ericksen. Towar Nr. 2 znaleziony. Następuje list. Co robić? Odpowiedzieć niezwłocznie. (podpisano) Robak“.
— Ah! — rzekł tylko Robak, pisząc, a po chwili dorzucił.