Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wata. Binokle, których zwykle pan Onufry nie nosił, dodawały nieco elegancji jego wygolonej twarzy.
Służącej, która mu otworzyła z powagą podał swój bilet.
Za minutę poproszono go do gabinetu przełożonej pensji. We dwie minuty ukazała się i ona sama. Był to oryginalny gabinet — i oryginalna postać.
Ogromny pokój, do koła otoczony szafami, pełnemi książek, z wielkiem dębowem biórkiem w głębi, pełen map, obrazków, modeli machin, drobiazgów i robótek pod kloszami, przypominał raczej męzki gabinet uczonego lub męża stanu, niż pokój przyjęcia kobiety.
Tylko w głębi wspaniała kopja Madonny Murilla i obok rozwieszony szereg pamiątkowych fotografij kończących zakład kolejno rok po roku, wychowanic pensji, świadczyły o tem, że to był gabinet przełożonej pensji.
Panna Śniadowicz, która niebawem weszła, była to kobieta wysoka, kształtna, o twarzy sympatycznej i oczach pełnych inteligencyi. Musiała dużo cierpieć, świadczyły o tem oczy głębokie, okrążone ciemnemi obwódkami, i przedwczesne na jej wiek zmarszczki, i wyraz cierpienia, który zdawał się być oddawna zakrzepłym na jej ustach.
Liczyła czterdzieści lat z górą.
Była to jedna z najinteligentniejszych przedstawicielek świata pedagogicznego. Już dawno rozpoczęła karjerę nauczycielki. Od lat dziesięciu kierowała własnym zakładem naukowym.
Panna Śniadowicz cieszyła się ogólnem uznaniem. Jej opracowania w kwestjach pedagogicznych, pomiesz-